Nie odleciałam z tą grą

Obawiam się, że na obecnym etapie nie mogę polecić tej gry. Jeśli chcecie ograć swój pierwszy symulator lotu, najlepiej sięgnijcie po "MFS 2020", ponieważ zawiera ona wszystko, co wyszło
Nie przeczytacie w tej recenzji, że Cessna jest łatwiejsza do sterowania niż Skyhawk, a podczas lądowania nie wolno zapominać o klapach skrzydłowych. Nie opiszę wrażeń z nocnego lotu nad Tokio. Usiadłam za sterami w "Microsoft Flight Simulator 2024”, ponieważ w poprzednią część grałam raptem kilka godzin i chciałam na dłużej poczuć, co to znaczy naprawdę latać. Moje doświadczenie w symulatorach ogranicza się do gier kosmicznych, które są po pierwsze łatwiejsze, a po drugie, oferują jednak nieco odmienne wrażenia niż podróże statkami powietrznymi.



Tym samym kieruję ten tekst przede wszystkim do osób, które chciałyby zacząć przygodę z „MFS” od tegorocznej edycji. Wersja dla niecierpliwych brzmi: lepiej zacznijcie od „MFS 2020”.



W tamtą grę wsiąkłam podczas jednej z edycji PGA. Miałam to szczęście, że trafiłam na kilka godzin wieczornego przestoju, kiedy brakowało chętnych do grania i stoisko było wolne. Nikt nie stał mi nad głową, nie licząc gościa z obsługi pilnującego, bym się za szybko nie zirytowała. Niepotrzebnie się martwił. Lubię gry, w których liczy się precyzja i cierpliwość, więc szybko nauczyłam się sterować joystickiem przy pomocy mikroruchów nadgarstka. Przepustnica też poruszała się powoli, ale z dokładnością co do milimetra. Najpierw przeszłam szkolenie w samouczku, potem odbyłam kilka samodzielnych lotów. Na koniec obsługa poinformowała mnie i towarzyszącą mi w milczeniu widownię, że zamykają halę.



MFS 2020” był niesamowitym doświadczeniem. „MFS 2024” z kolei wprowadza do gry kilka zaskakujących nowości. Przede wszystkim, niezwykle długie ekrany ładowania. Pewnie chodziło o to, że w grze najważniejszy jest relaks. Zatem zapewniono mi go w nadmiarze, wydłużając czas ładowania gry do maksimum, najpierw przed pojawieniem się głównego menu, potem pomiędzy poszczególnymi misjami. Nawet dwa tygodnie po premierze niewiele się w tej kwestii zmieniło.



Kolejnym novum, które miało świadczyć o postępowości twórców, jest zrezygnowanie z żywych aktorów i zastąpienie ich SI. Pewnie pomysłodawcy wyszli z założenia, że jeśli dostanę sepleniącego instruktora, to nie zwrócę uwagi na jego całkowity brak dykcji. Wypowiedzi pełne były dziwacznych błędów, np. „ok” czytane jak w zdaniu „brakuje ok w tej sieci”. Gdybym jeszcze mało miała z nimi do czynienia, ale obsługa lotniska czy instruktor mają całkiem dużo kwestii do wygłoszenia. Niestety, jako początkujący gracz byłam wystawiona na podobne kwiatki przez dość długi czas, bowiem zaczęłam grę w trybie szkoleniowym.



Znajduje się on w zakładce zwanej Kariera. Umożliwia wybranie dowolnego lotniska lokalnego albo krajowego na całym świecie. Zdecydowałam się na lotnisko Babice, na warszawskim Bemowie, bo to moje okolice. W hali wita mnie Richard Flak, pan mówiący z silnym akcentem, który informuje mnie, że za pomocą laptopa mogę przyjrzeć się swojej ścieżce rozwoju. Jest to najszumniej reklamowany dodatek do „MFS”, w ramach którego tworzymy własnego awatara i przechodzimy całą ścieżkę kariery od początkującego pilota prostych jednopłatowców po specjalistę od ciężkich samolotów pasażerskich.



Kampania, bo tak można nazwać ów tryb, składa się z lekcji, podczas których poznajemy podstawy obsługi danego statku, po czym następują egzaminy na licencje otwierające nam drogę do różnych zleceń. Są to przeróżne misje, które nie należą jednak do specjalnie rozbudowanych, ot, przelecieć od punktu A do B według wytyczonej trasy. Dopiero na późniejszym etapie trafiają się ciekawsze zadania. Oceniany jest zarówno start, jak i lądowanie i ogólna „kultura lotu”, ale niestety te wytyczne pełne są bugów, które czasami uniemożliwiają wykonanie zadania albo znacząco obniżają punktację. Czasami podczas lotu będą nam towarzyszyć pasażerowie. Odsłuchiwanie ich pokaleczonych, kompletnie bezosobowych wypowiedzi sprawiało ból.



Dlatego z ulgą odpalałam tryb swobodnego lotu, podczas którego wybieramy dowolne miejsce na świecie i po prostu lecimy tam, gdzie nas skrzydła poniosą. Muszę przyznać, że lot balonem nad Maderą (balon to jedna z nowości, a asortyment dostępnych statków powietrznych jest imponujący) był ciekawym przeżyciem, a spektakularne widoki pozwoliły mi zapomnieć o głupim SI i bolączkach trybu szkoleniowego… dopóki nie zdecydowałam się wylądować w stolicy wyspy, czyli Funchal. Zupełnie inaczej zapamiętałam to miejsce – kiedy byłam tam dwa lata temu, nie zauważyłam budynków w połowie zanurzonych w ziemi. Zaskoczyła mnie też znikoma roślinność na wulkanicznej wyspie słynącej z pięknej przyrody. Po tym nieco apokaliptycznym pejzażu poruszały się samochody jak z gry z lat 90. Jest to taki eksperymentalny tryb turysty, który wygląda raczej jak wczesna wersja, naprawdę szkoda sobie psuć oczy jego widokiem. O wiele lepiej za to wygląda dzika przyroda.



Owe swobodne loty to momenty, gdy naprawdę można się zrelaksować. Jednak do pełnej imersji brakowało mi działającego poprawnie sprzętu. Do obsługi „MFS 2024” najlepiej nadaje się specjalnie pod kątem tej gry wydany zestaw Flight Hotas One Microsoft Flight Simulator Edition marki Thrustmaster. Mój HOTAS PS3/PC nie został niestety rozpoznany przez ekosystem „MFS”, dlatego zmuszona byłam ustawiać wszystko sama. Nawet dla osoby zaawansowanej nie jest to łatwe, o czym świadczą setki filmików instruujących, jak konfigurować sprzęt. Koniec końców udało mi się zmapować przyciski pod samą przepustnicę. Podczas skanowania joystick, który pełni rolę wolanta, nie został wykryty, a podczas samego lotu gra nie czytała odchyleń urządzenia… przez to zmuszona byłam obsługiwać maszyny za pomocą myszki i klawiatury, co niestety kiepsko się sprawdza.



Obawiam się, że na obecnym etapie nie mogę polecić tej gry. Jeśli chcecie ograć swój pierwszy symulator lotu, najlepiej sięgnijcie po "MFS 2020", ponieważ zawiera ona wszystko, co wyszło najlepiej w nowej wersji. Owszem, nie jest tak pięknie i nie możemy wysiąść z samolotu, by cyknąć fotkę zwierzakowi, ale przynajmniej całość dobrze działa. Ja ze starszej gry wyniosłam same dobre wspomnienia i teraz na poważnie rozważam jej kupno.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?